wtorek, 19 listopada 2013

Zawieszenie!

Uroczyście, wszem i wobec oznajmiam, iż zawieszam bloga. Jeżeli rozdział się pojawi, oczywiście Was poinformuję, jednakże nie sądzę, aby stało się to wcześniej niż przez Nowym Rokiem.
Nie będę wyjaśniała dlaczego, zresztą nie sądzę, że to kogokolwiek obchodzi. :)
Pozdrawiaaam. :*
Awwwwwwwwww *o* <3

wtorek, 12 listopada 2013

IV - Wybaczyć, to zakochać się w ostatni dzień przed śmiercią...



-Właściwie przyszłam tylko na chwilę...- wymamrotała Patrycja podczas gdy Dani wcisnął jej piwo w dłonie i popchnął na kanapę między Gerarda a Jonathana, który posłał jej szeroki uśmiech.
-Jak wszyscy - wyszczerzył się Leo. 
Pociągnęła łyk z butelki którą nadal ściskała w ręku i rozejrzała się po pomieszczeniu. 
-Chciałaś pogadać? - przybyła Victoria. Pomimo tego, że lekko się chwiała, wzrok miała trzeźwy, co ewidentnie świadczyło o tym, że będzie umiała zachować powagę sytuacji.
-Właściwie to tak. Ale nie tutaj. - wstała, stawiając piwo na stole i poszła za dziewczyną, prowadzącą ją w stronę schodów.
Znalazły się w sypialni. Usiadły na łóżku, a Viki spojrzała wyczekująco na Hiszpankę.
-Pamiętasz David'a? - zapytała w końcu, wywijając młynka kciukami.
Warga Victorii zadrgała.
-Ciężko Go zapomnieć. - odrzekła, ale jej głos nie brzmiał tak jak wcześniej. Był mocniejszy i jakby bardziej stanowczy.
-Spotkałam Go dzisiaj. Tam, w kinie. - oznajmiła Patrycja, jednocześnie tamując łzy które cisnęły się jej do oczu. Nieważne, że teraz nie było chłopaka przy niej. Jego obraz cały czas siedział jej w głowie i żadne inne myśli nie potrafiły Go z niej wypędzić.
-Zrobił Ci coś?
Pokręciła przecząco głową.
-Co On tu w ogóle robi? - wyszeptała po kolejnej chwili milczenia. - Mógł sobie siedzieć w tej swojej Sevilli i dać mi święty spokój! 
Drzwi otworzyły się, stanęło w nich dwóch chłopaków.
-Szukaliśmy...-zaczął Cristian, ale spoglądając na dziewczyny zastygł, zdziwiony. - Stało się coś?
-Nie. - odrzekła szybko Patrycja, wstając z łóżka i ocierając ostatnie łzy z twarzy. -Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Uśmiechnęła się do Niego i Alexisa, jednak widząc, że nie przekonała żadnego z nich postanowiła po prostu odpuścić.
-To nie jest nic co powinno Was dotyczyć. - po czym ponownie się z lekka uśmiechając, zwróciła się do Crisa. - Znajdziesz kogoś kto mógłby mnie odwieść do domu? Nie chcę wracać sama.
-Ja mogę. - odrzekł natychmiast Alex.
-Świetnie...Viki...zadzwonię jutro. - dziewczyna która również wstała, pokiwała głową. Wysłały sobie ostatnie porozumiewawcze spojrzenie, po czym obie opuściły pokój tuż za piłkarzami. 
*
Patrycji i Alexisa nigdy nie łączyły bliższe stosunki. On zawsze pozostawał bratem jej najlepszej przyjaciółki i piłkarzem klubu który trenował jej ojciec. Owszem, może i łączyło ich coś w rodzaju przyjaźni, ale jakoś nic więcej. Dlatego propozycja postawiona przez Niego kiedy tylko dojechali na miejsce wyprowadziło ją z równowagi.
-Chciałabyś gdzieś wyjść jutro wieczorem?
Sądząc po minie chłopaka kiedy na Niego spojrzała, najwyraźniej On też nie spodziewał się że zada te pytanie.
-Jasne. - odpowiedziała, uśmiechając się lekko.
-Super. Zadzwonię jutro. - chłopak odwzajemnił uśmiech.
Patrycja wysiadając z samochodu poczuła, że czuje się na pewno lepiej, niż jakieś pół godziny wcześniej.
*
Słońce wisiało nad miastem zachęcając każdego, do odpuszczenia sobie siedzenia przed telewizorem i opuszczeniem mieszkania, aby cieszyć się tak piękną pogodą. Patrycja również postanowiła z tego skorzystać i już od godziny dziesiątej chodziła po Barcelonie, obserwując ludzi, jedząc lody, czy też po prostu patrzeniu. Była pewna, że wszyscy biorą ją za turystkę, no bo jaki normalny mieszkaniec który cieszy się owym miastem na co dzień zwiedza je i robi zdjęcia jakby był w nim po raz pierwszy?
Poza tym co chwila sprawdzała swój telefon, patrząc czy aby nikt do niej nie dzwonił. Kiedy w końcu około południa usłyszała dźwięk telefonu oblała swoją białą koszulkę sokiem malinowym.
Zaklęła pod nosem, po czym odebrała telefon. Jednak nie był to Alex. Była to Viki.
-Cześć. - powiedziała, po czym nawet nie czekając na odpowiedź dodała: - Musimy się spotkać. Masz teraz czas?


____________________
No witam, witam ;33
Współczuję Wam, że to czytacie, naprawdę. xD Zrobię z tego telenowelę ala Moda na Sukces. :D Kolejny krótki rozdział i nawet nie sprawdzany, więc z góry przepraszam za błędy. :)  ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA, TO MOTYWUJE! 
Dedykacja dla Luizy <3 


poniedziałek, 14 października 2013

III - Z każdą kroplą deszczu znikają czyjeś marzenia...

Najkrótszy ze wszystkich...yhhhhh....
________________________________
Wraz z każdą kolejną sekundą robiło jej się coraz bardziej gorąco. Wspomnienia rozsadzały jej głowę, a Ona siląc się na spokój, próbowała wyminąć chłopaka. Ten jednak twardo zastąpił jej drogę. 
-Chcę przejść. - powiedziała głośno, lekko drżącym głosem. 
David uśmiechnął się kpiąco. Ten sam uśmiech pojawił się w jej głowie, tyle że w innej sytuacji...czuła jak jej serce zaczyna bić coraz szybciej, a jej nogi stawiają małe kroki w tył.
Chłopak jakby wyczuwając, co Hiszpanka zamierza zrobić, przyciągnął ją do siebie i gwałtownie pocałował. Próbowała Go odepchnąć, ale jego dłonie, mocno zacisnęły się na przegubach Patrycji. W końcu oderwał się od Niej. Osunęła się na podłogę, a On zwyczajnie odszedł. Odszedł zostawiając ją sam na sam ze myślami...

~*~

Nie wracała na salę kinową. Opuściła budynek, nawet nie powstrzymując łez które spływały po jej policzkach. 
Szła szybko, nie zważając na ludzi których potrącała. W międzyczasie napisała Victorii sms-a o tym że wyszła. Nie pisała dlaczego. Ona i tak miała dużo zmartwień na swojej głowie.
Usiadła na ławce i podciągnęła kolana pod brodę. Była wtedy na imprezie urodzinowej koleżanki z klasy. Był też On. Przystojny, z czarującym uśmiechem przyklejonym do twarzy. Dwa lata starszy od pozostałego towarzystwa. Nawet nie wiedziała jak to się stało...w jednej chwili piła drinka, a w drugiej już wędrowała z Davidem przez jakiś park. Potem było już tylko gorzej...od tamtej pory czuła wstręt do prawie każdego faceta. Niezależnie od tego, kim On był. Zaczęło się ściemniać. Ulice błyszczały od świateł padających z latarni. Pomimo późnej pory, Patrycja nadal nie zamierzała iść do domu. Po długich namysłach doszła do wniosku, że dobrze byłoby poinformować Victorię o tym że wszystko z nią w porządku. Odkąd wyszła z kina, nie odpisała na żadnego jej sms-a. 

~*~
Światła były rozpalone w całym domu. Dobiegała stamtąd głośna muzyka i głosy, lekko stłumione.
Po chwili wahania, zadzwoniła dzwonkiem. Muzyka została automatycznie ściszona, a drzwi otworzył jej nie kto inny jak...
-Dani? - zapytała z szeroko otwartymi oczami. 
-Właź i nie gadaj. - piłkarz zaśmiał się i wciągnął ją do środka. 
Nie zdziwił jej widok całej drużyny Barcy, porozsadzanej wygodnie na kanapach oraz na podłodze. Patrycja gdzie nie spojrzała, widziała puste - bądź jeszcze pełne - butelki piwa. 
-Pati! - zawyła Victoria rzucając się jej na szyję.
Była już nieźle wstawiona, a z tego co zauważyła Hiszpanka,  impreza dopiero się zaczynała...
____________________________

Tam-tararam...wielki powrót! :D 

Pisałam ten rozdział już dwa razy i za każdym razem coś mi nie pasowało...cóż, ten jest chyba gorszy od tamtych...
ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA! To bardzooooo motywuje...

Rozdział z dedykacją dla Viki, która jest kochana, cudowna, wspaniała <3 Oraz Manii <33333 





piątek, 20 września 2013

II - Ale nim wstanie świt po cichu powiesz, że było warto...

Intensywne promienie słońca dobijały się pod powieki brunetki. Powoli otworzyła oczy. Natychmiast zamknęła je z powrotem. Nie mogąc oswoić się z mocnym światłem, próbowała wstać z łóżka bez konieczności ponownego otworzenia oczu - skończyło się to bolesnym upadkiem na podłogę.
Wzięła szybki prysznic i ubrała w krótkie białe spodenki oraz niebieską koszulę bez rękawów. Dzień był śliczny więc nie zastanawiając się długo, porwała telefon ze stolika i niemal wybiegła z mieszkania.
Zwiedzając takie miasto jak Barcelona czujesz się jakbyś był...w takim raju na Ziemi. Pomimo tego że Patrycja mieszkała tam od zawsze, wiedziała że właśnie tam jest jej miejsce. Wiele razy myślała nad wyjazdem do Francji lub Włoch, ale nie potrafiła tak po prostu zostawić stolicy Katalonii, jej wesołych mieszkańców, uliczek, małych sklepików ani tym bardziej Victorii.
Zmierzała w stronę emanującego niewidzialnym blaskiem Camp Nou. Tam chodziła żeby pomyśleć bądź się odprężyć. Ale nie centralnie pod stadion, który zawsze przyciągał tłumy kibiców FC Barcelony. Nieopodal był mały park...wspaniałe miejsce, ale mało osób do niego przychodziło. Większość wolała po prostu pójść do jakiejś kawiarni lub baru. Właśnie dlatego czuła się inna. Nie była "wszystkimi", nie miała na imię "każdy".
Usiadła na ławce, puszczając muzykę w słuchawkach. Śpiewała bezgłośnie Boulevard of Broken Dreams, zespołu Green Day, rozglądając się dokładnie. Gdzieniegdzie na ławeczkach siedziały pojedyncze osoby, przeważnie starsze, czytające książki lub karmiące ptaki. Każdy tutaj miał swój własny, oddzielny świat, w którym był panem. Było sporo po 14.00, kiedy Patrycja w końcu zdecydowała się iść spacerować dalej.
Postanowiła złożyć wizytę Victorii. Po drodze wstąpiła do swojej ulubionej kawiarni kupując kawę i szła uśmiechając się sama do siebie. Bezpodstawnie miała świetny humor, co udzielało się chyba wszystkim na których spojrzała.

*

-Roberto powiadasz? - zaśmiała się Victoria kiedy obie dziewczyny siedziały w salonie.
-We wszystkim musisz dostrzegać jakieś aluzje? - zironizowała Patrycja.
-Myślisz że dobrze całuje? - zapytała nagle, przy czym śmiesznie poruszyła brwiami. Spojrzały na siebie dwuznacznie, po czym wybuchły niekontrolowanym śmiechem.
-Jesteś chora! - Patrycja posłała przyjaciółce mordercze spojrzenie, co tylko bardziej ją rozbawiło.
-Ty za to jesteś całkowicie zdrowa. - Vicki odpłaciła się dziewczynie tym samym. - Cristian będzie dopiero za godzinę..może pójdziemy do kina? - zaproponowała. - Proszę! - dodała widząc że hiszpanka niezbyt ochoczo chce przystać na jej propozycję.
-No dobra. Ale jak znowu zjesz cały popcorn przed rozpoczęciem filmu, to przez miesiąc się do Ciebie nie odezwę.
-Głodna wtedy byłam! - dziewczyna zaprezentowała swoje uzębienie.
Patrycja tylko pokręciła głową.
*
Piętnaście minut później, czekały w kolejce po bilety w jednym z Barcelońskich kin. Victoria wręcz uparła się aby iść na horror, więc Patrycja - chciała czy nie - musiała się zgodzić. Kiedy weszły do sali kinowej, film właśnie się zaczynał, bo oczywiście Victoria musiała wstąpić do bufetu.  Już po kilku minutach, obie dziewczyny stwierdziły że film jest potwornie nudny i kompletnie bez sensu. W końcu Patrycja oznajmiła że musi iść do toalety i powoli udała się schodami na dół, do wyjścia.

Mogłaby przysiąc że po raz, bodajże dziesiąty jest w tym samym miejscu a łazienki jak dotąd nie znalazła.
W końcu popchnęła drzwi po swojej stronie tak gwałtownie, że niemal przewróciła chłopaka, który rozmawiał przez telefon, po ich drugiej stronie.
-Mogłabyś uważać jak chodzisz.
______________
Takie flaki z olejem...xd Po wczorajszym meczu mojej kochanej Legii, nie chciało mi się pisać. ;c Ani to długie, ani nic się w tym nie dzieje...następny pojawi się po weekendzie, ale mogę zagwarantować że akcja się rozwinie. :3333 Po raz kolejny dziękuję za wszystkie komentarze i 321 (:O) wyświetleń. <3
Dedyczek dla ukochanej Vicki , która pisze ze mną esy, nawet jak ma matmę...KC <3
Zachęcam do komentowania ;3

środa, 18 września 2013

I - Nie mów nic, zanim runie domek z kart w piach...

W życiu każdego człowieka, są chwile dobre i te w których ukazujemy naszą słabość. Czasami nie wszystko idzie po naszej myśli, ale wtedy musimy szybko się pozbierać i żyć dalej. Nie można wiecznie użalać się nad sobą, poddawać się. Przecież podobno każdy ma jakiś cel w życiu, tylko musi Go znaleźć...Patrycja szukała Go już stanowczo za długo.
Kolejnych tygodni po śmierci ojca nie zniosła najlepiej. Nie płakała, ale też nie uśmiechała się. Nosiła cholerny ciężar i niemal czuła jak jej serce, z każdym kolejnym dniem pęka na coraz drobniejsze kawałeczki. Wtedy Victoria uświadomiła ją, że życie toczy się dalej, że musi po prostu wziąć się w garść. Jaki miało to skutek? A taki że dziewczyny siedziały przy barze w jednym z klubów nocnych, wysłuchując nieźle już wstawionego Cristiana...wręcz idealnie spędzony wieczór.
-Chodź Cris, idziemy do domu. - Victoria pociągnęła chłopaka za rękę, kiedy ten właśnie miał opowiedzieć jakiś 'przezabawny' dowcip który zasłyszał u Daniego Alvesa. -Zostajesz jeszcze? - zwróciła się do Patrycji.
-Tak. Muszę przemyśleć parę spraw na osobności. - mruknęła cicho. Vicki tylko przytuliła ją lekko, poprosiła aby zadzwoniła do niej, jak tylko dotrze do domu i zniknęła wraz ze swoim chłopakiem.
Patrycja natomiast zamówiła następne piwo. Trzecie...ale co miała do stracenia? 8 przystanków autobusowych dalej, czekało na nią puste mieszkanie, telewizor, chusteczki higieniczne i kolejny dramat o utraconej miłości, których miała pełną półkę...było jej niedobrze, na samą myśl o tym, że mogłaby tak spędzić choćby jeszcze jeden wieczór.
Po kolejnym spożytym piwie poczuła że musi się przewietrzyć. Alkohol szumiał jej w głowie i idąc miała wrażenie że zaraz się przewróci. Postanowiła więc że pochodzi trochę po mieście. Było dopiero po jedenastej, a w końcu w Barcelona ożywa nocą...
*
-Paaaati! - usłyszała przeciągły krzyk, parę metrów za sobą. Sergi Roberto machał do niej z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy. Sergi'ego i całą resztę drużyny Barcy poznała półtora roku wcześniej, kiedy ojciec zabrał ją na trening. Musiała przyznać że piłkarze tego klubu są wspaniali, mili i przezabawni. Mieli ze sobą świetny kontakt, czego może na boisku nie było widać tak bardzo, ale spędzając z nimi choćby godzinę, można było to dostrzec.
-Cześć. - kiedy tylko chłopak do niej podszedł odpowiedziała mu tym samym uśmiechem. No...może trochę bardziej wymuszonym...ale pracowała nad tym.
-Pozwolisz że będę Ci towarzyszyć? - tu znowu się uśmiechnął - Nie miałem ochoty spędzić tego wieczoru w domu.
-Oczywiście. Będzie mi raźniej. - starała się aby jej głos brzmiał miło.
-Jak się trzymasz? - zapytał przerywając przyjemną chwilę ciszy, która nastała.
-Nie jest źle. - skłamała. - Victoria i Cristian mi pomagają.
-A Adria? - spytał zdziwiony.
-Nie miałam z nim kontaktu od czasu...- nie dokończyła, powstrzymując łzy które powoli
zaczęły napływać do jej oczu. Skarciła się w myślach.
-Nie martw się. Przejdzie mu. - Sergi próbował ją pocieszyć.
Pokiwała głową. Do czwartej rano krążyli po mieście, rozmawiając. Śmiali się ze wszystkiego i wszystkich, zupełnie tak jakby byli conajmniej przyjaciółmi lub rodzeństwem. Po skończonym spacerze, chłopak odprowadził Patrycję pod mieszkanie i życzył miłej nocy, nie zważając na to, że już świtało.
Po półgodzinnej tułaczce po mieszkaniu, Patrycja znalazła się w łóżku i informując wcześniej sms'em Victorię, o tym że dotarła do domu, zapadła w objęcia Morfeusza


_____________________________________________________
Na początek chciałabym podziękować za te 135 wyświetleń i wszystkie komentarze. Nie macie pojęcia ile one dla mnie znaczą. <3
Rozdział nudny, a na dodatek bardzo, bardzo, bardzo krótki...klapa po prostu. Postaram się aby następny był lepszy, ale jak wiecie, lub nie, początki są trudne...;c
Na górze w zakładce 'Informowani' możecie pisać np. swojego ask'a, w celu bycia na bieżąco, we wszystkich wpisach na blogu. Natomiast w zakładce 'Spam' możecie pisać o nowościach na waszych blogach. :) Jest również zakładka 'Kontakt' w razie gdybyście mieli do mnie jakieś pytania itp. ;3
Przypominam że komentarze mobilizują do pracy.










wtorek, 17 września 2013

PROLOG

Kiedy tracisz ukochaną osobę, coś w Tobie pęka. Nie jesteś już tym, kim byłeś wcześniej. Jakaś cząstka Ciebie, znika wraz z nią. Patrycja siedziała na szpitalnym krześle, tępo patrząc się w ścianę, nie zwracając uwagi na pielęgniarki krążące wokół niej. Wszystko runęło jak domek z kart. Życie straciło sens. Bo On nie żyje...odszedł i już nigdy nie wróci. Nigdy nie zobaczy jego uśmiechu, po strzelonej przez nią bramce, nigdy nie usłyszy słów 'Wszystko będzie dobrze'...a tylko w Jego ustach brzmiało to wiarygodnie. Wiedziała że kiedyś odejdzie, że choroba nie da mu spokoju. Ale nie sądziła że stanie się to tak szybko...Adria, jej brat bliźniak, wyszedł ze szpitala tuż po tym, jak lekarz oznajmił że nic nie mógł zrobić. Nienawidził jej. Najpierw stracili matkę, teraz ojca, a  pewnie Adria modlił się o to, aby skończyła tak samo. Rozejrzała się. Wszystkie przełożone usiłujące się z nią skontaktować już odeszły. Z trudem i wielkim bólem, spojrzała na salę operacyjną.  Już Go tam nie było. Oparła głowę, o chłodną ścianę. Na dworze było bardzo gorąco, nawet jak na Barcelonę. Ale...mimo słońca, ulice zaczęły moknąć...
____________
No to prolog. Pomysł zrodził się przy gwałceniu przycisku 'Replay' przy tej piosence. Z początku nie byłam za publikowaniem tej historii, ale w życiu każdego pisarza, przychodzi czas, aby podzielić się swoją twórczością ze światem. Najwyraźniej u mnie ten czas, właśnie nadszedł. Liczę na komentarze, ponieważ one mobilizują do pracy. Rozdział pierwszy powinien pojawić się jutro. ;3